piątek, 26 czerwca 2015

Effaclar Duo [+] - recenzja

Witajcie,

Jak ja kocham sezon alergii. Parę dni temu pisałam o deszczu, dziś u nas w pełni słońce a Pan kosi trawę. Bez tabletek się nie obejdzie. Ten kto ma katar sienny wiem, o czym mówię. Nie ma mowy o makijażu bo oczy pieką, łzawią, z nosa cieknie. W tym roku doszło jeszcze coś i nie do końca wiem, jak zlokalizować przyczynę. 

Na twarzy dostałam uczulenia, pełno krostek, które wyglądały jak podskórne grudki ale wycisnąć się ich nie dało. Nie wiem czy to kwestia nowego kosmetyku, alergii siennej czy może zjedzonych ilości truskawek (dużej ilości), czy może nowe leki. Naprawdę odrzuciłam prawie wszystko co wprowadziłam nowe bo kompletnie nie wiedziałam co się stało. Skóra powoli wraca do żywych (choć daleko jej teraz do ideału, a że jestem opalona to nawet podkładu nie nałożę bo nie mam w takim kolorze).

Z pomocą na twarz przyszedł mi Effaclar Duo



Krem który zna dosłownie każdy, każda blogerka, każda dziewczyna czytająca blogi. Do znudzenia już o nim czytałam. Od razu widać było falę kupowania tego kosmetyku po pozytywnych jego recenzjach.

Moje podejście do Effaclar Duo było kilkakrotne. Podchodziłam do niego sceptycznie tym bardziej że moja przyjaciółka nie była z niego zadowolona a posiadawszy wersję nową Duo [+] która nie była już oceniana dobrze przez blogerki. 

Jednak jestem w gronie tych osób, której ta kombinacja najwyraźniej służy.

Nie będę się rozpisywać odnośnie tego co zawiera dany produkt bowiem 
http://kosmostolog.blogspot.com/2014/04/nowy-effaclar-duo.html
tu zostało wszystko ładnie opisane. Dziewczyna jest kopalnią wiedzy jeżeli chodzi o różne środku apteczne więc radzę Wam śledzić uważnie jej bloga i przeczytać wszystko od dechy do dechy.

Produktu używam na noc, czasami na dzień, aczkolwiek bardzo rzadko. Skóra po nim gładziutka, bez żadnych krostek. 

Produktu zostało mi na parę użyć zaledwie i zastanawiam się nad czymś nowym, mocniejszym z tym samym składnikiem LHA. Znacie coś?

Znalazłam coś ze strony zrób sobie krem
https://www.zrobsobiekrem.pl/pl/p/Mikrozluszczanie-L.H.A.-3-x-50-g/13
Krem jest z 1% LHA (dla porówniania Effaclar Duo ma 0,3%), opakowanie jest też dosyć duże bo aż 3x 50g. 


Chcę go zamówić, ale po pierwsze taka ilość jest dla mnie za duża (może ktoś jest tu ze śląska co byłby chętny aby zamówić go we trzy osoby), a po drugie boję się sama robić ten produkt w domu bo nie mam tych wszystkich urządzeń (i tu może jest jakaś dobra dusza ze śląska która mogłaby mi pomóc).

A może jest jeszcze jakiś produkt tego typu? Z innej firmy np? Pomóżcie ;-)

Pozdrawiam

wtorek, 23 czerwca 2015

Jaka piękna dziś pogoda

Witajcie,

Od wczoraj w Polsce pada. Od każdego napotkanego znajomego to słyszę - "brzydka pogoda, nic się nie chce". Są kraje gdzie deszcz jest wybawieniem, ludzie na niego czekają, a u nas utarło się że jak nie ma słońca i 30 stopni to jest klęska żywiołowa. Że jak ktoś nie przyjechał z wakacji opalony to zepsute wakacje miał.

Czemu w prognozie pogody mówią "przykro nam będzie padać" zamiast powiedzieć "będzie padało wykorzystajcie to w kreatywny sposób, bo po deszczu zawsze wychodzi słońce"



A przecież deszcze to też radość. Dziś parę powodów dla których lubię takie deszczowe dni:

1. nie muszę podlewać kwiatków - i mogło by się wydawać - ot co to takiego - ja o tym często zapominam a tak deszcz robi to za mnie

2. mogę ubrać moje fantastyczne odjechane kalosze, bo przecież w słońcu ich nie ubiorę

3. lepiej się śpi i dłużej, nie wiem z czego to wynika, półmrok, ale mnie się ta dłuższa chwila w śnie podoba

4. zamiast zdychać przy dźwiękach wentylatora, można romantycznie spędzić czas z mężem/kochankiem/chłopakiem

5. czekolada smakuje lepiej i można ją jeść bo się nie topi w rękach bo można zwalić na gorszy dzień (z powodu pogody rzecz jasna)

6. można iść na zakupy - bo w supermarkecie nie pada ;-)

7. spotkać się z przyjaciółką na kawkę i ciastko, pogadać w miłym towarzystwie

8. nie mam alergii - a przynajmniej zmniejsza się na skutek deszczu, chwała mu za to

Resztę dopiszcie sami ;-)

Najdalej wczoraj jechaliśmy samochodem, a na rowerze kobieta. Nie trudno się domyśleć - padało. Ona uśmiechnięta od ucha do ucha. 

Bycie pozytywnym we wszelakiej postaci to kocham!

niedziela, 21 czerwca 2015

Bourjois Healthy Mix Serum - recencja

Witajcie,

Wzięłam się za recenzowanie produktów które przetestowałam. Miał być zbiorczy post ale o nim trza coś napisać więcej.

Dziś o podkładzie, do którego myślałam że się przekonam ale jednak tak się nie stało.

W teorii miał być lekki podkład, utrzymujący się 16h, nie blokować porów i dawać fajne półmatowe wykończenie. A jak było? O tym poniżej.

Zacznijmy od początku. Kupiłam go w grudniu na promocji -40%. Zapłaciłam za niego koło 35 zł tak więc cena warta grzechu. Te promocje Rossmanowskie skuszają do pewnych szaleństw. Nie czytawszy o nim nic wylądował w koszyku.

Kolor jest praktycznie idealny - to taki beż pomieszany z żółtym. Osoby z problemami zaczerwienień powinny być z tego typu kolorków zadowolone. Mój nr to 52 (niestety nie mam żadnych zdjęć bo podkład powędrował do dobrej duszy która go zużyje ale w sieci jest ich mnóstwo a ten kolor spokojnie jest ultra neutralny więc spokojnie wpasuje się w Europejskie cery).



Do cery mieszanej jest stworzony. Zastyga, nie roluje się. Nie błyszczy się po nim. Producent miał rację - wykończenie to półmatowe, idealne dla cery mieszanej.

Jest niezwykle lekki. Krycie raczej słabe. To raczej coś w stylu kremów BB aniżeli prawdziwy podkład typu Revlon. Nie można z nim przesadzić bo wtedy ma się dziwny kolor na twarzy (przynajmniej u mnie tak jest).

Ma kilka poważnych wad. Generalnie skóry mieszane nie mają tzw. suchych skórek. Chyba że przechodzi się kurację kwasami czy retinoidami lub po prostu na policzkach ma się takowe. Niestety przy tym podkład je strasznie podkreśla. Co dla mnie nie do przyjęcia jest.

Kolejny i to bardzo duży problem, wchodzi niesamowicie w pory. Praktycznie po paru godzinach widać tylko resztki podkładu w porach a nie na całej twarzy. Katastroficznie to wygląda. Zostaję różowa cera i w porach podkład.

Także z tych dwóch powodów zdecydowałam się zaniechać dalszego używania tego podkładu bo ileż można się wkurzać. Takie sytuacje miałam z nim codziennie i to w czasie kiedy chodziłam do pracy. Na taki wygląd po prostu nie mogłam sobie pozwolić.
Dopóki moja cera nie będzie wyglądała jak alabaster to mogę pomarzyć sobie o dobrym wyglądzie przy podkładzie niewymagającym. Z pewnością do podkład stworzony dla młodych cer nie wymagających większego krycia.

Miałyście z nim do czynienia? Jak go wspominacie? Ja poczułam ulgę że go oddałam. Niestety poważna wada jakim jest wchodzenie w pory wyeliminował go z grona pożądanych podkładów.

Pozdrawiam

sobota, 20 czerwca 2015

Dieta wegańska, wegetariańska a nie jedzenie mięsa

Witajcie,

Temat ostatnio bardzo modny. Bycie weganinem lub wegetarianinem jest przede wszystkim dobre i zdrowe dla naszego organizmu ale także chroni zwierzęta. To nie tylko dieta ale też styl życia.

Zauważyłam że wiele znanych mi blogerek przechodzi na dietę wegańską lub wegetariańską.
Dziś poznacie mój punkt widzenia i dlaczego tak trudno mi przejść na weganizm.

Już od dziecka nie lubiłam jeść mięsa, rodzice wręcz wmuszali we mnie nóżki z kurczaka, przekupowali, szantażowali i stosowali inne metody bym tylko mięso jadła. Skutek był taki że z ledwością zjadłam cokolwiek.
Czy zostało mi do dziś? Już nie tak bardzo bronię się przed mięsem aczkolwiek kiedy idziemy do restauracji nowej dla mnie lub do w gości na obiedzie (początki z teściami mięsożernymi były trudne) to mięsa nie tykam. Wynika to z mojej świadomości odnośnie mięsa - pochodzenie, ile leżało, czy w dacie ważności, czy dobrej jakości, czy żyłki powycinane itp. Z tych powodów mięsa nie tykam. Po wielu latach bycia żoną, a zarazem synową, teściowie nauczyli się mojego sposobu myślenia i wiedzą że akceptuję tylko filet z kurczaka i żadnym schabem, nóżkami, skrzydełkami mnie nie częstują. 

Ostatnio miałam taką śmieszną sytuację właśnie związaną z rodziną mojego męża, ciotką. Muszę wspomnieć że cała rodzina męża jakaś strasznie "mięsista" jest. Moja znowu bardziej jarska stąd moje zamiłowanie do warzyw, owoców. Przyjechaliśmy do ciotki męża, oczywiście bez obiadu ani rusz. Usłyszałam - bigos. Mówię "nie dziękuję" wiedząc że tam i kiełbasa, jakaś łopatka czy coś. Usłyszałam z krzywym spojrzeniem - "wegetarianka?". Na to odpowiadam - "nie, po prostu nie przepadam za mięsem". 


Trudno ludziom dostrzec moje przekonanie na temat niejedzenia mięsa a też nie ma kategorii w którą mogłabym się wbić. 

Bo na 100% weganką nie jestem. Czy kiedyś nią będę? Nie wiem, może zaś zmodyfikuję dla mnie kategorię. Problem w tym że uwielbiam przetwory mleczne, jajka i miód. Także o ile bez mięsa mogłabym spokojnie funkcjonować tak bez tych rzeczy wyżej, niekoniecznie.
Jogurty to mój chleb powszedni.

Mięso jem sporadycznie. Tak naprawdę na palcach jednej ręki można by policzyć jakie potrawy mięsne zjadam. Jeszcze do nie dawna jadłam spagetti z mięsem oraz kotlety mielone. Na dzień dzisiejszy już ich nie jem. Jem za to gołąbki, które też mam ochotę zamienić na wegetariańskie (na dniach wypróbuje jakiś przepis). Kotlety mielone zamieniłam na takie warzywne z ryżem bądź kaszą. Jem filet z piersi kurczaka w panierce oraz może jakiś makaron z kurczakiem. Bigos robiłam na bazie kiełbasy ale samej kiełbasy nie jadłam :P sprytne :P

Często słyszę "co ty jesz". Dużo zup, kremów-zup, makarony z sosami, z warzywami, ryże, kasze, ziemniaki. Kapuśniak i bigos właściwie też bez mięsa (moim zdaniem smakuje tak samo). Kotlety mielone jarskie pierogi, sałatki.

Od tego roku próbowałam też być eko ale odkąd słyszę że to takie sranie w banie eko to trudno mi uwierzyć że płacę więcej za coś co jest bublem. Zwracam uwagę za to co biorę z półki. Jogurt ma być jogurtem, masło masłem. 

Nie jestem pewna czy kiedyś ograniczę jedzenie mięsa do zera ale pewnie przekonamy się o tym w przyszłości. Póki co staram się wprowadzać urozmaicone przepisy i myślę to jest klucz do sukcesu bycia na diecie wegetariańskiej lub wegańskiej. Im więcej różności na talerzu tym mniej się chce czegoś innego.

Pozdrawiam

Szukam blogerek modowych do współpracy

Witajcie

Uwaga uwaga!

Czy są tu jakieś blogerki modowe?

Chciałabym nawiązać współpracę z osobami które znają się na modzie, prowadzą aktywnie bloga/instagram/facebook lub/i inne konta.

Osobom, którym moja biżuteria się podoba to warunek konieczny.

Czekam na Wasze zgłoszenia w komentarzach a jeżeli jest to możliwe, proszę także o udostępnianie tego posta.


https://www.facebook.com/fiufiu.co/photos/a.847489631949748.1073741828.845915435440501/957233490975361/?type=1&theater

 

piątek, 19 czerwca 2015

Happy Box #1 - chętni?

Witajcie,

W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w zabawie pt. Eko box. Miałyśmy stworzyć boxy dla drugiej, wylosowanej osoby. Kwota do 50 zł, jak łatwo się domyśleć produkty miały być ekologiczne, a przynajmniej naturalne. Bardzo mi się zabawa spodobała. Organizatorka bardzo fajnie wszystko przygotowała, zasady były jasne, bardzo ułatwiały wybranie produktów.
Otrzymałam rewelacyjne rzeczy, które służą mi po dziś dzień (cieniami się nawet podzieliłam). Na tyle zapadła mi w pamięć że chciałabym się podjąć organizacji takiego pudełka jeżeli będą chętne oczywiście. 
Tu recenzja mojego boxa -> http://ilovetonymoly.blogspot.com/2014/05/eco-box.html 

Wprowadziłam jednak jedną istotną zmianę ...

1. Dowolne kosmetyki w kwocie 50 zł. Mogą się tylko dobre kosmetyki, które same byście chciały mieć lub testowałyście. Nie chcę by pakowano do boxów najtańsze, pierwsze wpadnięte w ręce kosmetyki. Box jak sama nazwa wskazuje ma uszczęśliwiać.
Dopuszczalne są akcesoria kosmetyczne.

2. Na każdym zgłoszonym blogu musi się znaleźć zakładka - Happy preferencje - w której będzie opisane wasz typ skóry, co lubicie kupować, na co zwracacie uwagę (mniej więcej tak jak u mnie -> http://ilovetonymoly.blogspot.com/p/eco-preferencje.html

3. Kosmetyki muszą być nowe, nieprzeterminowane!

Myślę, że w obecnym rynku kosmetycznym jest szansa duża na znalezienia sporej ilości dobrych i w dobrej cenie kosmetyków.

Jesteście chętne na taką zabawę?
Czekam na informację w komentarzach

Pospolitus narzekacz

Witajcie,

Nie rozpisuję się dziś za wiele bo nie wiedząc czemu jakieś choróbsko mnie dopada. Nie chciane (czasem są chciane choroby :P).

Wkurzona dziś rozmową z moim mężem na jego hasło "ciągle narzekasz" chciałam mu udowodnić że wcale tak nie jest i że czasem każdy ma gorszy dzień. No przecież z żelaza nie jesteśmy i każdy ma prawo do chwil wkurzenia, rozgoryczenia. 

On oczywiście czysty jak łza, to zrobiłam mały teścik. Powiedziałam mu że w drodze powrotnej do domu z Bielska Białej do Tychów będę mu wypominała każdy moment w którym narzeka. Zaczęło się już przy wyjeździe z Bielska (no drogi przeca takie złe), później samochód rządowy jechał, włączył sygnał by go puścić (no bo w czym oni są lepsi), nie wspomnę o korkach, o nie myśleniu ludzi na drogach (w piątek po południu ta droga to istna mordęga) oraz o ciągłych staniu na czerwonym świetle. Droga usiana była narzekaniem. W Tychach ktoś mu zajechał drogę i zaś narzekał. Po czym ja już się tylko śmiałam a on nie wiedział jak się bronić. 

By zrozumieć drugiego człowieka, trzeba spojrzeć najpierw na siebie i wtedy oceniać czyiś punkt widzenia. To że matka idzie sfuczana to nie znaczy że chodzi tak zawsze. Każdy z nas potrzebuje czasem wyboksować się na czymś a że my kobiety potrzebujemy częściej? 
No cóż "taki mamy klimat".

źródło - www.dzoycafe.files.wordpress.com

Filtrowanie czas zacząć

Witajcie,

Kolejny post, nie Grecki już, ale z Grecją związany. Otóż mogę się pochwalić że pierwszy raz nie spaliłam sobie ciała słońcem. 
Dwa produkty poniżej uratowały moją skórę. Dosłownie były na mojej skórze co dwie godziny ładowane.
Ponadto na twarz próbka Biodermy 50+ (której nie mam na zdjęciu bo zużyłam) oraz nasza Polska rodzina Ziaja 20+ która była używana w przypadkach kiedy słońce było za chmurami.

Jednak się trochę opaliłam. Szczególnie w dwa ostatnie dni  kiedy to słońce przypiekało ze zdwojoną siłą a ja postanowiłam trochę jednak dać mu szansę. 

Skóra nie schodzi, jest trochę sucha ale przecież mamy balsamy, olejki do nawilżania jest.

Sukces jest bo z ostatnich wakacji wracałam poparzona, tym razem zmasowany atak udał się.
Uwielbiam leżeć w cieple (tak jak uwielbiam saunę) toteż leżenie mi nie przeszkadza. Nie lubię duchoty miejskiej (takie lato w mieście to dla mnie udręka) a co do opalania to znacie mój stosunek. No raz w roku trochę pozwalam się podpiec na "rożnie". Ale taka opalenizna dość szybko schodzi (mija tydzień a ja mam wrażenie że już jestem bledsza o połowę).

Coś o samych kosmetykach - olejek w sprayu - fajna sprawa, nawilżanie plus ochrona. Ten akurat kupiony w zeszłym roku w Portugalii. Spełnia swoje zadanie wyśmienicie. Po całym dniu jednak się strasznie kleimy więc 2x dziennie prysznic.



Vichy to jednak drogi produkt i nie będę nikogo namawiać do jego kupna. No sorry 80 zł?
Gruba przesada. Poszukajcie jednak czegoś tańszego w sprayu. Ja go wzięłam by stosować do twarzy, ostatecznie lądował na ciało moje i męża. Świetna sprawa dla dzieci zwłaszcza które lgną do morza/basenu/zabaw a Ty zanim latasz z filtrem i jeszcze rozsmarowujesz.
W tym wypadku wystarczy psiknąć. I już. Gdyby cena go była niższa z pewnością niejedna z Was by się na niego pokusiła.
Co do stosowania go na twarz to z tym bym jednak uważała - wykończenia satynowego to on nie ma więc nie ma mowy bez pudru wyjść. Lepiej wybrać jakiś filtr matujący a takich na rynku nie brakuje.

Ochrona 30stka wystarczająca. Psikacz się nie zepsuł także produkt solidny.

Jak Wasze letnie filtrowanie? Wiem, dziś pada ale lato dopiero się zaczyna

Pozdrawiam

czwartek, 18 czerwca 2015

Promocja na łańcuszki FiuFiu

Witajcie,

Jeżeli macie ochotę na nową biżuterię, albo zanosicie się z kupnem czegoś na prezent, zapraszam do kupna z rabatem 15% na łańcuszki.

Pozdrawiam
 

środa, 17 czerwca 2015

Brawo Ja! - sytuacja z rozmów o pracę

Witajcie,

Dziś Magda jest zniesmaczona, rozgoryczona i bez pracy.
Tak bez pracy bo kolejny raz przekonałam się że w Polsce, z Polskim kapitałem firmie, nie może być uczciwie.
Świat jaki jest taki jest, to wiem, a to że Polak Polaka chce oszukać to już inna kwestia.
Bywałam w wielu firmach na rozmowach no i przykro mi to mówić ale te Polskie niestety nie wspominam najlepiej. 



Krótko na temat firm które są po pierwsze Polskie a po drugie zostałam potraktowana w nich jak coś gorszego.

Zacznijmy od końca czyli od przypadku pracy w której miałam dziś spędzać drugi dzień. Niestety tak się nie stało. Cofnijmy się jeszcze wcześniej do rozmowy kwalifikacyjnej. Zniechęcona tym, że ubieram się jak przystało, przygotowuję się merytorycznie, po czym i tak nic z tego nie wychodzi albo proponuje mi się pieniądze w wysokości nieco wyższej niż najniższa krajowa, zdecydowałam się tu iść na luzie. Nie przeczytawszy dokładnie ogłoszenia, ubrałam jeansy, koszulkę białą t-shirt i narzuciłam narzutę i pognałam do firmy. Rozmowa sama w sobie była bardzo sympatyczna. Traktowano mnie poważnie, zadawano jasne pytania. Dyrektor odezwał się może raz. Później tylko albo się uśmiechał albo kiwał głową. Na końce standardowo pytanie o stawkę oraz informacja kiedy będzie odpowiedź. Rozmowa odbyła się w piątek, zaś w poniedziałek dostałam odpowiedź że zostałam przyjęta i że mogę zacząć praktycznie już. Umówiliśmy się że za 2 tygodnie przyjdę do pracy na godzinę 8.
Wszystko wyglądało super. Stawka nie powalała ale wiedziałam że po okresie próbnym, jak się mnie doceni, pójdzie w górę. Po dwóch tygodniach poszłam na badania okresowe, i na drugi dzień podpisać umowę. Okazało się że na umowie jest inna kwota niż ta o której była mowa. Pytam Panią kadrową czy coś się zmieniło. Ona nic nie wiedziała. Sprawdziła jeszcze raz kwotę brutto a netto. "No tak, kwota jest niższa. Jeżeli chce może Pani porozmawiać z Dyrektorem". Jasne, że poszłam. Przecież to moje pieniądze. 
Dyrektor z początku miły, oświadczył mi że ponoć inna kwota była umawiana (to chyba jakaś pomroczność jasną chyba miałam). Po czym dodał, że przecież oni nie wiedzą co ja potrafię. No szkoda że za darmo nie chcieli żebym pracowała. Na sam koniec odparł że nie mamy o czym rozmawiać i się odwrócił na pięcie. Odparłam "do widzenia" i wyszłam.

Szczyt chamstwa to mało powiedziane. To brak szacunku dla drugiego człowieka. To totalny brak szacunku dla ich planów, życia. Już nie wspomnę że miałam inne między czasie propozycje z których zrezygnowałam na rzecz tej firmy. Ostatnio rozmawiając z moją przyjaciółką od razu przypomniał mi się tekst "za darmoszę". No tak dla nich ta kwota to nie jest jakaś zawrotna ale oczywiście na ich musiało wyjść. Żeby było tego mało kwota na umowie była podzielona na dwie części:

stawka podstawowa + premia

 Co to oznacza? Niższe stawki dla pracodawcy, niższa kasa dla mnie w przypadku l4, urlopu.
Nawet nie zdążyliśmy o tym porozmawiać bo rozmowa skończyła się dość szybko. Zamykam ten temat bo kosztowało mnie to zbyt wiele nerwów.

Dwa kolejne przykłady będą już typowo z rozmów. Jedna z firm stalowych zaprosiła kilka osób na jedną godzinę. Tak, tak. Siedzieliśmy jak ciołki w poczekalni a rozmowę każdego z nas było słychać bo "pokój przesłuchań" był otwarty. Rozmowa trwała 3 minuty co oczywiście można się domyśleć zdążyłam przywitać, pożegnać i odpowiedzieć na 3 szybkie pytania. Jak wychodziłam, przy drodze zatrzymało się jeszcze kilka aut które pytały mnie o drogę do tej firmy. Jednym słowem śmiałam się w twarz.

Farmaceutyczna firma z Katowic brzmiała całkiem nieźle. Nawet się trochę pośmialiśmy w drodze na rozmowę z Panią która mnie prowadziła. Niestety płatki opadły kiedy to trzy razy dostałam jedno to samo pytanie. To taki wiecie, teścik, czy mówię prawdę i nie gubię się w zeznaniach. No cóż, nie przeszłam testu najwyraźniej.

To wszystko to farsa jakaś. Może to przypadek że zdarza się to tylko w Polskich firmach a może po prostu ja mam jakiegoś pecha. W kraju zwanym Polską nie da rady by zarobić na własny biznes, ale nie dasz rady iść normalnie jak człowiek do pracy. Chcesz pracować ale chcesz być też człowiekiem. Mieć pasje, hobby, plany i marzenia. Niektóre firmy tego nie rozumieją i uzależniają dobre pieniądze za Twój czas wolny.

Z jednej strony mogłam być nieuczciwa, podpisać umowę i iść na l4 wtedy i tak by mi zapłacili ale ja chyba jestem tym uczciwym a też ta cała sytuacja mnie poirytowała na tyle że nie byłabym w stanie wpisać mojej sygnatury na umowie.

Wracam na moje domowe włości. Ze swojego zachowania w tej sytuacji jestem jednak dumna bo ja przeważnie dałam się niestety w pracy "kopać". 

Brawo Ja!

wtorek, 16 czerwca 2015

Paczka z Japonii - współpraca

Witajcie,

Od kiedy poznałyśmy się z Agnieszką od razu załapałyśmy bakcyla kosmetycznego. Obie szalejemy z ich powodu, obie lubimy testować. Mimo tego że zajęłam się nieco inną branżą kobiecą, dalej uwielbiam testować kosmetyki. W końcu trzeba szukać coraz to nowszych rozwiązań bo nasza skóra co dzień jest starsza.

Odskocznia dziś od Greckiego klimatu, który wciąż siedzi we mnie. Wczoraj odebrałam paczuszkę z dalekiej krainy ze sklepu o którym Wam co jakiś czas mówię Berdever.



Tym razem opowiem Wam co będę testować. W ogóle Aga pięknie to zapakowała. Jestem pod wrażeniem jej staranności. I tak przy okazji chyba też nie wspominałam Wam o olejku który przyszedł w paczce razem z Kaminomoto.

Wcierkę nadal stosuję. Widzę po odrostach różnicę ale do tego jeszcze kawał drogi.

Olejek jaki kupiłam to Tsubaki oil czyli olejek z kamelii japońskiej który Japonki już od dawna z powodzeniem używają - do włosów, do twarzy.

"Zawiera nasycone kwasy tłuszczowe, witaminy: A, B oraz E oraz skwalan. Jest lekki i szybko się wchłania.
Olejek:
  • nawilża
  • regeneruje 
  • dodaje blasku
  • chroni przed promieniami UV oraz niekorzystnymi czynniskami ze srodowiska
  • nie obciąża włosów" - info ze strony www.berdever.pl

Ponadto można go stosować do twarzy ponieważ jest lekki i niekomedogenny.
Ja mój egzemplarz stosuję do twarzy, czasem solo, czasem w połączeniu z kremem oraz na końce włosów. Spryskuję twarz wodą termalną, na wilgotną twarz daję olejek i to wszystko. Skóra nie lepi się, nie pozostaje matowa. Pozostaje po prostu normalna.


A oto kolejne produkty, które znalazłam w kolejnej przesyłce. Jak zwykle cieszę się jak dziecko. Mój zakupoholizm kosmetyczny nie zna granic i obie z Agą w pełni się w tej kwestii rozumiemy.

Aga zapakowała mi odlewki kilku produktów. Odlewki są dość spore i na dość spory czas używania. 

Na pierwszy ogień idą te dwa produkty. Produkty są przeznaczone do nawilżania skóry z pierwszymi objawami starzenia się. Są świetne na dzień w te drakońskie upały. Właściwie na dzień nic więcej mi nie potrzeba. Pachną lekko, perfumowo. Na noc dodaje krem, olej lub jakąś mieszkankę.


Po niezawodnym olejku do makijażu Hada Labo postanowiłam wypróbować coś innego także z Japonii.
Używanie płynów micelarnych, mimo że jest skuteczne, delikatne, wymaga jednak od nas więcej pracy niż używanie olejku który jest tak samo skuteczny, a przy tym mogę trochę moją twarz pomasować. No cóż, leniem jestem.


Znacie ten produkt? Cudowny proszek zamienia się w piankę do mycia twarzy. Po jej użyciu skóra aż "piszczy" z zachwytu. Kto tego produktu używał, wie co mam na myśli.


Kolejny zestaw to kolejny dobry zestaw na lato. W te upały aż się prosi by używać czegoś lekkiego. Wystarczy tonik, lotion i finito. Moja skóra mieszana z pewnością nie potrzebuję nadto kosmetyków na twarzy.
A że teraz jestem trochę opalona, nie mam nawet podkładu w tym kolorze.

Poniżej dwa produkty A-true Violet Petals - lotion i tonik.

"Lotion przeznaczony jest do bardzo wysuszonej oraz delikatnej cery. Błyskawicznie polepsza miękkość skóry oraz jej jędrność.
Mieszanka wyciągu z płatków  fiołków i malwy pomaga przywrócić naturalny balans skóry oraz redukuje nadmierne wydzielanie sebum w strefie T oraz chroni przed odwodnieniem cery w krytycznych miejscach takich jak broda i okolice żuchwy. " - info ze strony www.berdever.pl
 
Po letnich kąpielach słonecznych zestaw jak znalazł. Już go uwielbiam. A najbardziej tę Myszkę Miki.





Na dziś to tyle. Za jakiś czas wrzucę informację jak się kosmetyki sprawują. Mam spore zaległości jeżeli chodzi o recenzje - wiem. Ale trudno mi pisać o kosmetykach które zaczęłam używać a nagle przerwałam bo np. dostałam uczulenia czy po prostu się nie sprawdziły. Chyba zrobię po prostu zbiorczy "projekt denko" z moimi względnymi odczuciami na temat poszczególnych produktów.


Do następnego

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Co Wy zdążyłyście zrobić?

Witajcie ponownie,

Ostatnio coś mnie wzięło na pisanie. A dziś to szczególnie będzie tylko pisanie. Z reguły na takie marudzenie u mnie nie ma mowy ale że dziś dużo rozmyślałam (byłam w przychodni na NFZ to miałam dużo czasu) to postanowiłam wypowiedzieć się w owej kampanii o której ostatnio dosyć głośno.

Może na początek przytoczę osobę o której będzie dziś mowa. Z życia wziętą. Kobieta, lat 37, ustawiona, dobrze usytuowana, kariera, podróże itp. Skąd ją znam? To córka mojego kolegi z pracy (tak, miewam starszych kolegów w pracy). Pewnego dnia zadałam pytanie mu - co u Twojej córki, dzieci jakieś? On odpowiada - nie wie, nie porusza tego tematu ale chyba jest coś nie tak bo latają do Anglii i chyba się tam leczą. 
Czy kobieta która nie może mieć dzieci, mówi o tym otwarcie wszystkim?
Pewnie nie.

Pewnie odpowiada lakonicznie - "jeszcze nie czas", "może później", "jak zdobędę awans", "jak zwiedzę tu i tam". Bo przecież nic fajnego mówienie każdemu - nie możemy mieć dziecka.

I teraz widzę taką kobietę która czyta slogan tej kampanii i ma ścisk w dołku i kołek w du.. z przerażenia jak ludzie ją właśnie będą postrzegać. Jako wyrachowaną su... która akurat woli podróżować niż mieć dzieci. Jako kobietę sukcesu, egoistkę, która macierzyństwo z przyczyn materialnych odkłada na później. Nikt nie pomyślał że taka kobieta chciałaby mieć dzieci .... ale nie może. Zamiast zająć się pomocą takim parom (nie mówię tu o in vitro bo to żadna pomoc i wierzcie mi, mam podstawy i wiedzę by tak twierdzić) to zajmują się kampanią, wcale pewnie nie tanią, żeby kobiety namówić do macierzyństwa wcześniej. Więcej dało by np. darmowe badania, leki tańsze czy dobra diagnostyka. Nie wiele a tak wiele.

Dziś w przychodni spotkałam się z kilkoma przypadkami. Śmiem twierdzić że to kilka na milion w Polsce ciekawych przykładów. Ale mam wrażenie że kobietom się nakazuje jak w średniowieczu co mają robić w danym momencie. Dobrze ktoś napisał - my takie głupie istoty że same nie wiemy ile mamy lat i trzeba nam to napisać , żebyśmy przypadkiem nie zapomniały.

Podchodzi kobieta do swojego faceta. Domyślam się że skoro jest to medycyna pracy to zapewne chłopak zmienił pracę. Mają słodką małą istotę w wózku. Dziewczyna mówi -"obliczyłam wszystko i wychodzi na to że wakacji w tym roku nie będzie". Dodała - "przykro mi". Na to chłopak - "no trudno". Musimy w naszym życiu rezygnować z wielu rzeczy. Dziecko to nie jest coś z czego należy rezygnować, ale ostatnio nowo poznana mi osoba powiedziała -"ja chcę żyć, mimo kredytu, dziecka, domu, chcę jeździć na wakacje i normalnie funkcjonować". I teraz rodzi się pytanie, czy się da? Czy można normalnie żyć w kraju w którym zarabia się w większości przypadkach najniższą krajową. Jak być sytym i owcę mieć całą. Jak mieć podróże, dom i dzieci?

Kolejny przypadek to kobieta, która jak sama powiedziała, pracuje w miejscu a'a Auswitz. Dokładnie obóz pracy, ale dobrze zarabia (to jej słowa). Koło 2 tyś z sobotami i nadgodzinami. Do domu wraca, dzieci czekają, lekcje trza odrobić, to obiad zrobić i ogarnąć dom. No tak i jeszcze co? Szkoda że jeszcze tej kobiecie worków z kamieniami na plecy nie dali bo chyba by bidna padła. Znów te same pytania mi się w głowie rodzą. Siedziałam i myślałam czy kobiety mimo 21 wieku mają tak dobrze? Dalej jesteśmy klasowane jako te od robót domowych, od wychowywania dzieci, ale grosza złamanego nie dostaniemy za to bo przecież powinnyśmy się cieszyć że w ogóle stąpamy po Ziemi. A jak znajdą się kobiety sukcesu to od razu stawiane są poza kategorią. Jako te dziwne, złe, aspołeczne.

I ostatni przypadek kobiety którą spotkałam na wakacjach, która na widok płaczącego dziecka (w sumie to wrzeszczącego już) powiedziała "po co rodzice zabierają dzieci na wakacje, one się tylko męczą a rodzice tego nie rozumieją". Nóż w kieszeni mi się otwarł. Już miałam dźgać ale...wywiązała się dyskusja. Rozumiem, że dzieci czasem płaczą. Czasem (i częściej nawet) są nieznośne. Potrafią pasażerom, osobom z boku dać nieźle w kość. Potrafią w samolocie skakać, ruszać fotelami ludzi siedzących z przodu, potrafią śpiewać i krzyczeć jak człowiek chce spać. Ale to dzieci. Dzieci też mają frajdę z wyjazdu na wakacje. Baseny, ślizgawki itp. Ja to rozumiem i dlatego przymykam oko jak mi dziecko piąty raz z rzędu puszcza tacę przymocowaną do mojego fotela w samolocie. I to że mamy dziecko nie znaczy że zamykamy się właśnie w 4 ścianach do 15 roku życia aż dziecko jako tako samo je, pije i śpi i nie szczy w majtki.

Chciałabym aby była większa tolerancja wobec wszystkiego. Nie tylko kobiet. Bo jak kobieta nie zdąży zrobić kariery, pozwiedzać a urodzi dziecko w młodym wieku to ludzie ubolewają że za młoda i się puszcza. 

Jak kobieta nie ma dzieci po 30stce to taka zimna su... która nie lubi dzieci.

Ten post skierowany powinien być do celebrytek - tych które mają kasę na to wszystko i mają kasę aby zostać też mamami. Bo pozostałym kobietom zawsze pozostanie jakiś wybór. 


Ale mam cichą nadzieje, że każdej z nas jak najmniejszy. Bo przecież Paryż to nie koniec świata, kariera to rzecz względna - dla każdego przecież oznacza co innego, a dom jest tam gdzie czujemy się sobą.

A przecież zostać mamą należy wtedy, kiedy my same to chcemy, czujemy i nikt nie ma prawa nam mówić co mamy robić, kiedy i jak.


niedziela, 14 czerwca 2015

Greckie zakupy

Witajcie,

Okazało się, że wylot nasz piątkowy z Grecji został odwołany. Także miałam gratis jeden dzień w tym miejscu. Haa, ironia losu? Nie kupiłam przecież lip butterów z Korresa. Śmiałam się że los wiedział że muszę zostać. Choć i tak nie rozumiem, bo nigdzie ich nie było (jedną aptekę znalazłam) a w każdej mówią że została produkcja wstrzymana. Polski Korres powiedział że nic o tym nie wie.

To mój ostatni widok


Od poniedziałku zaczynam nową pracę, także jeden dzień mi został na ogarnięcie się.

Nie przedłużając przechodzimy do sedna sprawy czyli część zakupowa kolejna, dotyczące jedzenia i strefy bezcłowej oraz tego co sama zakupiłam.

Strefa bezcłowa w Zakynthos mnie zaskoczyła. Na dole są dwa mało znaczące sklepy, za to piętro wyżej duży sklep kosmetyczno-słodyczowo-zabawkowy.
Można się obkupić. Są perfumy, są kosmetyki, jest Korres, niestety bez lip butterów ale cała pięlęgnacja jest dostępna. Perfumy cenowo trudno mi powiedzieć. Mój ukochany Pure Poison Dior to koszt 75 euro więc zbliżone do Sephory cen. 
Butelka Nestea to koszt 1,9 euro.
Korres'a kremy podobnie jak w sklepach. Ciut droższe może ale jeżeli nie znajdziecie nic na wyspie to można śmiało kupić na lotnisku.

Co ja kupiłam?
Przepraszam za jakość zdjęć ale dziś wszystko robię na szybko z uwagi na ograniczony czas.

Zestaw miodów - jako prezent. Mój ulubiony - pomarańczowy. Taki zestaw koło 4 euro.

 
Całość moich zakupów, mała oliwa (ta pierwsza od lewej) to koszt 3,5 euro. Oczywiście oliwki, oliwa z oliwek kupiona w jakiejś fabryce w środku wyspy z czosnkiem i rozmarynem. Dwa duże miody z kwiatów (jakiś tam) i pomarańczy. Potem duża oliwa z oliwek a z tyłu wino.
Te tradycyjne cukierki to sama nie wiem co to. wygląda mi na tureckie ale teściowa lubi słodycze także wzięłam na spróbowanie.

 
 Przyprawa do tzatzików. Ja lubię w lato. Zawsze ładowałam czosnek sól pieprz a teraz mam oryginalną przyprawę.


Wspomniana wyżej oliwa z oliwek. Będzie pyszna do sałatek. 


Część kosmetyczna to tylko Korres. Zobaczymy czy się z marką polubimy. Kremy, idea, składy świetne. Może to będzie coś dla mnie.
Dwa kremy koło 19 euro. Można znaleźć taniej w centrum Zakynthos.




Błyszczyki muszą być z każdej podróży. To chyba już moje motto życiowe :-) Nowość Koressa od lewej - błyszczyk. Dwa sztyfty do ust - bezbarwny i jeden dający minimalny kolor oraz moje kochane masełko do ust. Chciałam inne kolory ale nie znalazłam :/


oraz próbki. Jak się poprosi to się dostanie. Także warto pytać.

 
oo znowu jedzenie :P nugat rzecz jasna. Ja go uwielbiam. Oczywiście na każdym rogu można spotkać stoiska z nugatem, baklawą czy chałwą. Nie wyjedziecie stamtąd bez któregoś z tych przysmaków.


Warto też krążyć gdzieś dalej w poszukiwaniu np. ich dobrej cebuli czy czosnku (ja kupiłam to drugie). Wszędzie też macie pomarańczowy świeży sok. Koszt jest ciut wyższy od zwykłego w knajpie ale warto się skusić. Zresztą zauważycie że drzewek pomarańczowych jest tak niezliczona ilość.
Przy większych miastach turystycznych znajdziecie praktycznie wszystko. Warto zajrzeć też do marketów. Tam znajdziecie taniej nugaty (o tych wiem bo ceny porównywałam ale podejrzewam że inne produkty też tańsze znajdziecie).

Polecam spróbować miody, pomarańczowy wymiata. Oliwki dla tych którzy lubią.
Praktycznie na lotnisku wszystko to kupicie. Na górze w sklepie bezcłowym znalazłam wszystko. Wiadomo, ceny wyższe ale no cóż, jak nie znajdziecie czasu.

Warto wypożyczyć samochód na wycieczkę. Zjeździliśmy wyspę i zrobiliśmy 165 km. Zapłaciliśmy 40 euro (z dopłatą za km). Przy wypożyczeniu auta na 1 dzień ilość km ograniczona do 100 km.
Znajdziecie na pewno taniej i drożej ale z pewnością macie w czym wybierać. U nas przy jednej ulicy było chyba z 6 takich stoisk a potem dowiedzieliśmy się że jest ich jeszcze więcej.

Warto wyjść poza hotel popatrzeć jak wygląda ta "prawdziwa" część Zakythos która niejednokrotnie różowa nie jest. Pokażę Wam w następnym poście. Ceny też gdzieś poza turystycznymi miejscami są niższe a miasto Zakythos przecież to ich główne miasto więc ceny sami sobie narzucają.

Na dziś tyle chciałabym jeszcze poruszyć parę tematów:
Co warto zobaczyć na Zakythos - czyli wycieczka naszym śladem
Co warto zjeść, ogólnie ceny, zwiedzanie, koszty
Obyczaje greckie, język itp.

Coś jeszcze? Piszcie jak coś.
I jeszcze raz apel do tych co do Grecji się wybierają ;-) Dajcie znać

Pozdrawiam i buziaki


piątek, 12 czerwca 2015

Grecka wyspa kosmetyków

Witajcie,

Będąc w klimacie wakacyjnym (jestem w Grecji ostatni dzień) chcę Wam poopowiadać trochę o części kosmetycznej tego kraju. Wiem, że Was to interesuje (sezon wakacyjny w końcu się zaczął).

Przyzwyczajona do szeregu sklepów w innych krajach, oczekiwałam że i tu, na Zakythos, będzie ich mnóstwo. Jakże się myliłam. Znalezienie sklepu z kosmetykami jest wręcz niemożliwe. Drogerii nie widziałam ani jednej! Małych marketów widziałam parę, za to sklepów typowo pod turystów mnóstwo. Ale w miejscach typowo turystycznych (Tsivili, Laganos, Kalamati).
W marketach nie ma nic ciekawego - to samo co u nas dosłownie.

Ja urzęduję koło Tsivili, miejscowość Planos która jest dość uboga w sklepy. Znalazłam parę i mało ciekawe w nich produkty. Na zakupy więc musiałam wybrać się gdzieś dalej.

Co warto więc kupić? I gdzie?

Jak znajdziecie aptekę (w Tsivili jest jedna - słaba, w Laganos widziałam parę na głównej alei - całkiem dobrze zaopatrzonych, w Zakythos jest ich pełno - praktycznie co drugi sklep to apteka) pamiętajcie by było to w tygodniu. W sobotę są otwarte tylko częściowo, a w niedziele w ogóle. W aptece można znaleźć parę przyzwoitych perełek. Te apteki w Zakythos są też tańsze bo tam się stołują bardziej Grecy niż turyści ;-)

Korres - ich powiedzmy narodowe dobro. Krem Wild Rose to ich pierwszy krem, z niego są dumni i jest produkowany nieprzerwanie od początku istnienia marki.
Magnolia krem - też warto mu się przyglądnąć oraz krem Almond Bloosom którego w Polsce nie ma.

Lip Butter Korres (ale nie w sztyfcie, tylko te okrągłe - musicie o to pytać bo one pokazują sztyfty).


Mythos - którego ja osobiście nie spotkałam jeszcze

Olejki Macrovita - duży wybór, ceny różnie

filtr Solene - też nie brałam ale widziałam że są a kiedyś miałam ich próbki dość sporo i byłam zachwycona. Szczególnie do cery tłustej. Ale wiecie jak to jest :-P mąż budżetu pilnuje, dwa filtry w zestawie 19 euro.



Produkty na bazie olejków- które można spotkać wszędzie praktycznie. Ja nie brałam bo u mnie królował Korres ale może Wam coś wpadnie w oko ;-)

Nie wiem jeszcze jak ze strefą bezcłową na Zakythoskim lotnisku, ale widząc je z zewnątrz nie wyglądało na takie co by w niej coś więcej było.

Cenowo Korres wygląda taniej niż u nas.

Przykładowo lip butter w sztyfcie kosztuje w Polsce 55 zł a tu zapłaciłam 5 euro czyli koło 20 zł.
A krem Wild Rose Korres który u nas kosztuje 145 zł ja zapłaciłam 19 euro czyli 80 zł.

Jeżeli ktoś będzie teraz w Grecji to mam gorącą prośbę. Nie udało mi się niestety moich balsamów do ust kupić a chciałabym je mieć. Także jak ktoś ma w planach być w Grecji to proszę o kontakt.

Buziaki gorące, lecę się pakować i fruuu do Polski wieczorem
Jak mi się coś wspomni kosmetycznego jeszcze to jutro Wam uzupełnię.
A jutro wrzucę jedzeniowe pamiątki bo tych jest naprawdę sporo.

środa, 10 czerwca 2015

Moja mała Grecja - wakacje Zakythos

Witajcie,

Jestem już parę dni na wyspie Zakythos w Grecji. Jest to ponoć najładniejsza z wysp, z najładniejszą roślinnością, mniej surowa od innych. Dlatego ją właśnie wybraliśmy...

Pierwsze wrażenie...

Pogoda - początek czerwca to początek czerwca - upały są, ale też są chmurki i czasem i deszcze.
Tu akurat na plaży Limini Keriou złapał nas szybki deszcz i ... tęcza.


z samolotu widok był przepiękny, białe klify, turkusowe morze, widać było małą wysepkę na którą przypływają żółwie (nie widziałam ich ale też się cieszę, niech sobie żyją w spokoju). Lotnisko jest bardzo małe i leży praktycznie nad morzem więc lądowanie jest widowiskowe. Droga do hotelu dla mnie to był dramat. W życiu swym widziałam już parę miejsc (poza Europą chyba tylko Turcję) i widok zanieczyszczonych ulic, brudnych domów, walających się śmieci, niedokończonych domów i niezliczonych pustostanów uderzyła na oczy. Mijaliśmy coraz to różne hotele, ludzie wysiadali w coraz to dziwniejszych miejscach. Czekałam na swój. Zdjęć z samolotu nie mam bo taki widok to strata czasu na robienie zdjęć. Trza było patrzeć :P

Hotel ... Aqua Bay
Idealny dla dzieci, małych, malutkich i większych. Jedzenia tu jest tyle że nie wiedzieć kiedy ma się zgłodnieć bo zawsze coś było do jedzenia. I picia :P Basenów tu jest dość sporo. Bić o leżak też się nie trzeba bo nad każdym z 8 basenów jest ich też sporo. Dużo dzieci sprawia że Wasza pociecha nudzić się nie będzie sama  a i jest kącik dla dzieciaków z animatorem co by rodzice drinki w spokoju mogli wypić. Zaraz obok jest Park wodny z kolejnymi restauracjami do jedzenia. To chyba się nigdy nie kończy. Hotel czysty, zadbany, jedzenie różnorodne, obsługa miła. Spokojnie hotel zasługuje na 5 gwiazdek. Choć wiecie, mało na all inclusive latam (to dopiero 2 raz) ale mnie się podoba i już!! ;-)

To na dzisiaj tyle. Będę sukcesywnie dodawać ale tu na miejscu mam coś problem z google :/
Lubicie takie posty? Może komuś się przydadzą. Ja uwielbiam więc będę dodawać.

Pozdrawiam


czwartek, 4 czerwca 2015

TESTUJĘ - Kaminomoto na porost włosów

Witajcie,

Odkąd zagłębiłam się w sferze blogowej, porost włosów przewijał się właściwie zawsze. Większość blogerek - włosomaniaczek testowało przeróżne wcierki kupne czy własnej roboty.
Mnie ten temat średnio obchodził bo miałam krótsze włosy, a jak były dłuższe to je po prostu ścinałam, tak żeby znowu urosły. Normalny cykl.

Wcierkę Jantar znacie chyba wszyscy. Tania, dobra, trudno znaleźć coś lepszego w tej cenie. Cała fala radości, ochów i achów opadła, blogosfera ucichła by na nowo zawrzeć na widok takiej owo wcierki za sprawą Basi z Azjatyckiego Cukru.

Pokazawszy efekty przyrostu włosów w miesiąc 3 cm każda Polska nastolatka, blogerka, matka, ciotka, czy inna kobieta zapragnęła ją mieć, a przy okazji piękne długie włosy jakie ma Basia.

Wszystko za sprawą felernego obcięcia włosów, nie raz z nas miała niestety takie wpadki u fryzjerów. Basia rozpoczęła poszukiwania na temat środków które przywrócą jej dawny wygląd, a nawet jeszcze lepszy (czyt. dłuższy).

Link dla tych którzy nie czytali (jeżeli tacy są w ogóle) oraz zdjęcie sławne które zapoczątkowało falę uniesień zapożyczone od Basi.

http://azjatyckicukier.blogspot.com/2012/03/wosy-duzsze-3-cm-w-miesiac.html


Co ma w zamyśle robić ten produkt?
Sprawiać że włosy są dłuższe (no jasne niby co innego), porost nowych włosów, baby hair, wzmocnienie cebulek a co za tym idzie samych istniejących włosów.

 Minus to oczywiście cena - nie ukrywając dużo wyższa od naszego rodzimego Jantara. Tyle że o Jantarze nikt nie pisał, ani dokumentował 3 cm porostu włosów.
Mój problem leży jeszcze gdzieś indziej - łupież. To jest jedna z tych rzeczy z którą borykam się o dawien dawna. Jeszcze z czasów szkolnych niestety i nic nie zmieniło poza niektórymi stanami uśpienia. Ten produkt zawiera kwas salicylowy który ma delikatnie złuszczać martwy naskórek.

Zachęciło Was to? Przekonały Was zdjęcia, opis? Mnie tak, w sumie moja natura kobiety, testera, poszukującego idealnych kosmetyków, skłoniła mnie do zakupu owego środka.

Czaiłam się na niego już dawno. I oto jest, moja własna buteleczka.

Jak używam?
Przelewam do małej buteleczki z psikaczem, psikam dwa razy dziennie, lub raz, jak mi się wspomni. Rozprowadzam produkt właściwie na całą głowę po czym wykonuję szybki masaż głowy. 

Skąd ją mam?
Moją wcierkę zakupiłam tutaj:
 http://www.berdever.pl/index.php?id_product=36&controller=product&id_lang=7
 

Używam dopiero od jakiś 2 tygodni także zobaczymy czy na mojej głowie będzie rewolucja. 

Co o nim sądzicie? Pytam także tych które używają i tych, które chciały by użyć.

środa, 3 czerwca 2015

Co zmienił rok 2013? Tak, 2013!!!

Witajcie,

Tak wiem, mamy rok 2015 a co za tym idzie, poślizg z postem prawie 1,5 roczny.
Przez ten długi czas, dużo się zmieniło. Mój blog, moje życie, moje przyzwyczajenia. Moje kosmetyki, moja dieta i... waga :P

Najlepsze jest to że spisałam nawet listę co zmieniło się :P
CO POZNAŁAM W 2013 ROKU?

- włosy blond - trudne w dbaniu, układaniu, szybko niszczeją, żółkną, widać odrosty dosyć szybko. Ogólnie pięknie zadbane są ozdobą, zrobione ombre także, jednak dla mnie zbyt dużo zachodu,

- retinoidy - jedne z tych kosmetyków, które będę używać dożywotnio, zrewolucjonizowały moją pielęgnację, zima pod tytułem retinoidów, stestowałam masę środków także te ulubione mam i używać będę,

- odzywka do rzęs - genialny kosmetyk, kto nie używał, niech użyje, bo po co dolepiać sobie coś sztucznego, skoro można mieć coś naturalnego

- kosmetyki DM - tak blisko, a tak daleko, takie dobre, takie tanie, takie pachnące, trudno nie kochać ich żeli, maseł, mgiełek, odżywek, szamponów, olejków. Mogłabym wymieniać bez końca

- kremy BB i inne kosmetyki azjatyckie - nie mogłabym o nich nie pamiętać skoro 50% mojej kosmetyczki ugina się pod ciężarem kosmetyków z Azji. Coraz większa rzesza ich fanów jest w Polsce i to mnie cieszy że docenia się pielęgnację inną niż nasza. A widać po Azjatkach - lepszą

http://www.berdever.pl/index.php?id_product=83&controller=product&id_lang=7

- roller czyli mezoterapia mikroigłowa - tak, nadal mam rollera i nadal go używam. Widzę efekt, jest on diametralny.  Tak jak post wcześniej, myślę nad zakupem dermapena i skuszę się na niego myślę na jesień. Taka ot zmiana na coś nowszego, ponoć lepszego.

- jantar - bardzo tani i bardzo dobry produkt. Jednak jeśli oczekujesz wzrostu istniejących włosów poszukaj czegoś innego, Jantar jest dobry by urosło dużo nowych. Ja teraz mam dużo "anten" które próbują dorosnąć do pozostałych. Aktualnie używam tego:


http://www.berdever.pl/index.php?id_product=36&controller=product&id_lang=7

Co zauważyłam że powoli moich włosów wypada mniej co mnie cieszy bo znajduje je wszędzie.

- kosmetyki Mac - któż ich nie kocha? Ja mam w swojej kosmetyczce niezawodną paletkę z cieniami.

- super skarpety peelingujące - to był produkt kultowy. Nawet widziałam że na polskim rynku coś takiego weszło. Super że ktoś w Polsce docenia zamysł zagraniczny. Niestety ze skutecznie odstraszającą ceną (pamiętam coś koło 60 zł). Z Tony Moly cena koło 20 zł, z The Face Shop koło 15 zł. Świetna sprawa teraz na lato.

 

Moje wielkie Greckie wakacje

Witajcie,

Z racji tego, że tam gdzie będę, będę mieć ograniczony dostęp do internetu, pytam Was już dziś.

Co warto kupić w Grecji? Kosmetycznego i niekosmetycznego?
Z góry dziękuję za rady. Będę pierwszy raz w Grecji i nie chciałabym wyjechać stamtąd wiedząc że coś tam jest, tylko tam.

Oczywiście będą posty na temat tych wakacji, mnóstwo zdjęć itp.
Mam nadzieje, że lubicie tego typu posty bo ja bardzo.

Dziś krótko, szybko i informacyjne. W piątek wylot więc trza się troszku przygotować.


No nic, czekam na Wasze propozycje zakupowe.

Pozdrawiam - paaaaaa

wtorek, 2 czerwca 2015

Moja druga twarz - szyja

Witajcie,

Dziś luźny post, na dworze ciepło, robi się gorąco. W mieszkaniu u mnie istna sauna.
Na całe szczęście za parę dni wylot do Grecji ;-) 

Dziś dość ważny temat a myślę wciąż zapominamy o tę część dbać.

Odsłaniamy dekolty a co za tym idzie zwracamy uwagę na to jak wygląda.

Dlaczego warto dbać również o szyję? 

 Pamiętam jeden dzień:
"Leże i dogorywam po wczorajszej imprezie. W tv leci "dzień dobry tvn".
Program o projektantach. Na kanapie Joanna Klimas.
Bardzo sympatyczna, uwielbiam ją.
Kobieta ma prawie 60 lat a wygląda o wiele, wiele młodziej."
Podziwiam i szczerze gratuluję. 

Z ręką na sercu kto dba o szyję i dekolt? 

Przez wiele lat, zaniedbywałam tę część ciała. Ogólnie, ciało. Nie miałam takiej potrzeby no i umówmy się, ostatnie lata spędziłam na szeroko rozumianej karierze zawodowej - studia, praca bla bla.

Sami rozumiecie, że po prostu ograniczałam wszystko do minimum. W pewnym momencie zauważyłam jednak zmiany na mojej skórze i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

Zauważyłam tendencję do tego że wiele kobiet (tak jak malowaniem się podkładem do linii żuchwy) dba o cerę zapominając o szyi.

Na kształt i wygląd naszej szyi i dekoltu składa się kilka składników - przede wszystkim odpowiednio dobrana bielizna. Z czym widzę wiele polek, zwłaszcza młode pokolenie ma problem. Najlepszym pomysłem jest wybrać się do Brafiterki. Pomoże, dobierze, doradzi.
Zważywszy że tego typu sprawy dla wielu kobiet są po prostu krępujące.

 Ale źle dobrana bielizna, to nie tylko obwisłe piersi, ale także "zmarszczki" na dekolcie.
Kolejna sprawa to jak śpimy i w czym śpimy. Najlepszą pozycją, nie tylko dla dekoltu ale też dla twarzy, jest spanie na plecach. Ja nie śpię na plecach. No trudno, uwielbiam inne pozycje nocne. Ale jeżeli ktoś ma w sobie tyle silnej woli to zapraszam do testów ;-)

W czym spać? No właśnie wiele lat spałam w biustonoszu. Wtedy wszem i wobec słyszałam że to źle. W pewnym momencie trend się odwrócił. Teraz wolę swobodę i chodzę spać "bez". Jakie jest Wasze zdanie?


Kiedy już mamy trochę zmarszczek na dekolcie i szyi to może warto zainwestować w jakiś zabieg. Mezoterapia, kwasy to odpowiednie zabiegi. Niestety teraz pora letnia to raczej odradzam ale jesienią jak najbardziej.

Kolejna kwestia to standardowo promienie słoneczne, nawilżanie, kremowanie i tak dalej.

Ciekawostka!!
Dla tych (czyli dla mnie też) które lubią spać na boku można kupić sobie coś takiego


JAK JA DBAM O SZYJĘ?

Jeszcze zabiegów żadnym się poddałam, choć nie wykluczam. Ograniczyłam się teraz do codziennego smarowania dekoltu kremem nawilżającym do którego dodaję parę kropel olejku (mam kilka np. kokosowy z Alverde). Kupiłam ostatnio w promocji w Rossmanie krem z Nivea, kojarzy mi się z młodością - "jak ciepły letni deszcz" (pamiętacie tę reklamę?)


Krem o dziwo bardzo tani (w promocji mnie kosztował 4 zł, bez promocji 9 zł w Rossmanie, a w Auchanie widziałam za 6,99zł). Przyznacie że za krem w 50 ml to cena szałowo niska. Jak na zwykły nawilżacz ma też fajny, krótki skład - na 3 miejscu w składzie masło shea.

A Wy jak dbacie o szyję?




ARCHIWUM

SZUKAJ NA BLOGU